Same remontują lokal. Mężczyźni nie dowierzają, dzieci podziwiają
Dwie przyjaciółki z branży gastronomicznej, Ola i Beata, wzięły sprawy w swoje ręce i własnymi siłami remontują starą knajpę. Codziennie zagaduje do nich po kilkanaście osób, które z niedowierzaniem podpytują "czy wy to tak same"? Same. W dodatku łączą remont z pracą w drugiej restauracji i trzymają tempo.
Budowlanka i usługi remontowe, choć zdominowane przez mężczyzn, dla kobiet też nie stanowią tajemnic. Przynajmniej nie dla tych dwóch. Samochody zwalniają, przejeżdżając obok. Kierowcy opuszczają szybę i mrużą oczy, wpatrując się w ten nietypowy widok. Co jakiś czas ktoś zaciekawiony wejdzie, trochę się dziwi, a trochę podziwia, jak dziewczyny same noszą ciężki sprzęt, zdzierają, wiercą, opalają, malują, szlifują. Remont dotyczy lokalu gastronomicznego przy ul. Skłodowskiej-Curie, w którym działały do tej pory różne biznesy, ale chyba najbardziej znana była dawna lodziarnia, a później pizzeria "Big Pizza".
Ciekawscy zaglądają do środka pod pretekstem wywęszenia, co tym razem tu powstaje, a potem jakby mimochodem dopytują dziewczyn, czy pracują same. Trudno powiedzieć, co budzi większą sensację - remontujące kobiety czy remontowany budynek. - Od pewnego czasu mówimy, że jesteśmy tylko ekipą remontową i nie wiemy, co tutaj będzie. Ucinamy pytania, bo ludzie ciągle odrywają nas od roboty - mówi Ola Mazuga, nowa właścicielka lokalu. Wtóruje jej Beata Lipka, menadżerka, ale dodaje, że ludzie z okolicy są bardzo sympatyczni, co pozytywnie nastraja je do działania. Przechodzi tędy sporo dzieci z rodzicami, które uczęszczają do pobliskiego przedszkola, często zatrzymują się i machają. Jedna dziewczynka przechodząc kilka dni temu obok pracujących dziarsko Oli i Beaty, powiedziała do mamy, że w przyszłości chce być jak te panie.
Rozmawiamy wewnątrz byłej pizzerii, z głębi nagle wyłania się pan Tadeusz w arbajcie. Od razu mówi, że on tu tylko sprząta, czasem coś pomoże. Dziewczyny nie podejmują się jedynie prac wysokościowych i z instalacją elektryczną. Reszta nie stanowi dla nich problemu, czego nie potrafią, to się dowiedzą, nauczą, zasięgną porady. - Mój mąż jest budowlańcem, więc czasem coś z nim konsultujemy albo sprawdzamy w internecie. Poza tym to dla nas nie nowość. Lubimy remontować, mamy własne sprzęty. Ja na przykład dostałam w tym roku na urodziny od męża szlifierkę. Przydaje się, bo zajmujemy się też z Olą renowacją starych mebli - opowiada Beata, jednocześnie mieszając farbę mieszarką. Następnie pokazują mi stare drzwi barowe, które właśnie odzyskują blask i będą na nowo montowane w środku. Jedno skrzydło jest już gotowe, drugie przygotowane do renowacji.
Dziewczyny zdążyły odnowić poza tym elewację budynku - nie tylko świeżo ją pomalowały, ale też pozbyły się starych warstw, odnowiły murki przed lokalem, pomalowały sufit i ściany w środku, ściągnęły starą farbę z barku i wyszlifowały go. W tej chwili odnawiają drzwi wejściowe. To wszystko działo się tu w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie zwalniają tempa, chociaż na co dzień prowadzą jeszcze jadłodajnię "U Kmiecia".
Lokal przy ul. Skłodowskiej-Curie ma być gotowy w połowie października, bo na wtedy zaklepane są pierwsze rezerwacje. Póki co będzie tu sala do wynajęcia na różnego rodzaju okazje - urodziny, chrzciny, komunie, stypy itd. Wiosną przyszłego roku Ola i Beata chcą też uruchomić restaurację, ale nie zadecydowały jeszcze o profilu czy nazwie. Czas pokaże. Na razie skupiają się na tym, co zostało im do zrobienia w temacie remontu - na dokończeniu i aranżacji barku, wymianie płytek w łazience czy położeniu płytek na tarasie. Podobno znajomi odradzają im samodzielny montaż płytek, ale dziewczyny nie widzą przeszkód w podjęciu się i tego zadania. Na koniec zostanie jeszcze skręcanie mebli, co oczywiście też zrobią same. - W składaniu mebli mamy wprawę i robimy to już bez instrukcji - śmieje się Beata, ale wiem, że wcale nie żartuje.
Dziewczyny przyznają, że podjęły się same większości prac także ze względu na rosnące koszty tego typu usług oraz problem ze znalezieniem na czas dobrych fachowców. A budynek od środka, jak i od zewnątrz dawno już nie zaznał gruntownego remontu. Aleksandra i Beata podkreślają jednocześnie, że nie mają zamiaru zamykać "Kmiecia" - wierni klienci jadłodajni przy ul. Piekarskiej mogą więc odetchnąć z ulgą. Niestety jednak ta lokalizacja nie dawała możliwości organizowania przyjęć i imprez okolicznościowych. W związku z tym na ten cele dziewczyny wybrały starą pizzerię przy ul. Skłodowskiej-Curie, bo tam poznały się przed laty - w pracy.